(Karol Ludwik Monteskiusz, 1689-1755) "Człowiek lubiący się kształcić nigdy nie jest bezczynny." (Karol Ludwik Monteskiusz, 1689-1755) "Człowiek pobożny i ateista mówią wciąż o religii: jeden mówi o tym, co kocha, drugi o tym, czego się lęka." (Karol Ludwik Monteskiusz, 1689-1755) "Im mniej ludzie myślą, tym więcej mówią." Home Książki Literatura dziecięca Wiersze pod choinkę "Gdybym miał siwą brodę Jak ten Mikołaj Święty, To wtedy przynosiłbym dzieciom Następujące prezenty: Maszynkę co układa zdania, Gitarę, która gra bez grania. Lekcje, co same idą do głowy, Rok bezdwójkowy, Tran beztranowy, Detektor w lesie czuły na grzyby, Procę, która omija szyby, Niebo, co całe lato nie płacze, Przeciwko myciu szyj ochraniacze, Bez ości rybę, Bez kości kurę, I sanki, które Jadą pod górę…" Ilustrowała Ewa Salamon Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Książki autora Podobne książki Oceny Średnia ocen 7,8 / 10 5 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Powiązane treści Wkoło Łodzi bocian chodzi i inne wiersze Wandy Chotomskiej i Ludwika Jerzego Kerna - Chotomska Wanda, Kern Ludwik Jerzy, w empik.com: 21,00 zł. Przeczytaj recenzję Wkoło Łodzi bocian chodzi i inne wiersze Wandy Chotomskiej i Ludwika Jerzego Kerna. Sklep Książki Dla dzieci Wiek 0-2 Bajki / Wiersze / Opowiadania Wiersze i wierszyki dla najmłodszych (okładka twarda, Opis Opis Klasyka wierszy dla dzieci. Dwa nowe tomiki w serii antologii utworów wybitnych polskich poetów, znanych pokoleniom czytelników. Najzabawniejsze, najpiękniejsze i wzruszające wiersze z cudownie kolorowymi, wyjątkowymi ilustracjami Marianny opis pochodzi od wydawcy. Dane szczegółowe Dane szczegółowe ID produktu: 1136069910 Tytuł: Wiersze i wierszyki dla najmłodszych Autor: Kern Ludwik Jerzy Wydawnictwo: Wydawnictwo Wilga Język wydania: polski Język oryginału: polski Liczba stron: 28 Numer wydania: I Data premiery: 2017-03-29 Forma: książka Wymiary produktu [mm]: 209 x 200 x 25 Indeks: 20855529 Recenzje Recenzje Inne z tego wydawnictwa Najczęściej kupowane Lato, lato, lato czeka. Razem z latem czeka rzeka. Razem z rzeką czeka las. A tam ciągle nie ma nas. Lato, lato, nie płacz czasem. Czekaj z rzeką, czekaj z lasem. W lesie schowaj dla nas chłodny cień. Przyjedziemy lada dzień. Już za parę dni, za dni parę.
Poeta, satyryk, dziennikarz, tłumacz literatury pięknej, autor tekstów piosenek. Urodził się 29 grudnia 1921 w Łodzi, zmarł 29 października 2010 w pierwszorzędnego żartu ubranego w poetyckie słowa. Autor popularnych utworów dla dzieci, jak Ferdynand Wspaniały czy Proszę słonia, na podstawie których powstały znane zawodowe życie (1948-2002) związał z krakowskim tygodnikiem "Przekrój". Był dwukrotnie żonaty: z Adelą Nowicką (w latach 1942-1948) oraz Martą Stebnicką (1954-2010).Ludwik Jerzy Kern z urodzenia był łodzianinem. Uważał, że dwa imiona, którymi się posługiwał, lepiej brzmiały, zwłaszcza gdy się miało krótkie, jednosylabowe nazwisko. Poza tym odróżniał się w ten sposób od ojca, Ludwika Kerna, który był nauczycielem łaciny. Syn Ludwika i Marii z domu Gertner, maturę zdał w Liceum Humanistycznym im. Aleksego Zimowskiego w Łodzi. Debiutował w 1938 roku jako poeta w "Ilustrowanym Kurierze Codziennym". Brał udział w kampanii wrześniowej. Lata wojenne spędził w Warszawie, utrzymując się z pracy fizycznej. Po upadku powstania warszawskiego trafił do utwory satyryczne opublikował w "Szpilkach" (1945). W 1947 roku wrócił do rodzinnej Łodzi i podjął pracę w Agencji Prasowej "Polpress" (później Polska Agencja Prasowa PAP). Podjął też studia aktorskie w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Nie ukończył ich jednak, bo w 1948 roku przeniósł się na stałe do Krakowa, dołączając do zespołu tygodnika "Przekrój".Redagował w nim między innymi "Rozmaitości", ostatnią stronę pisma, od której obowiązkowo zaczynało się jego lekturę. Stworzył rubryki: "O Wacusiu" i "Prosimy nie powtarzać". Publikował okazjonalne wiersze, niekiedy układające się w cykle: "Gry i zabawy ludu polskiego", "Imiona nadwiślańskie" czy "Świąteczny bukiet".Satyra przeważnie kojarzy się z silną dawka złośliwości, drwiny. Wiersze Kerna, choć satyryczne, pozbawione są zapiekłości. Nadal nas bawią jak przed dwudziestu czy trzydziestu laty, co nie zmienia faktu, że jest to zarazem poważny zbiór rymowanych esejów o półwieczu naszego kraju. Ich autor nie ustawał w satyrycznym komentowaniu dramatycznie zmieniającej się rzeczywistości. "Kiedy 'Przekrój' się formował, czasy były koszmarne, bo panował nam ten z wąsami" - wspominał Ludwik Jerzy Kern. - "Natomiast w 'Przekroju' było nawet pogodnie, pomimo najrozmaitszych kłopotów - politycznych i niepolitycznych - których nigdy nie brakowało. Znalazło się jednak kilka osób, które się doskonale dobrały i rozumiały. Mieliśmy nawet swój język. Na przykład 'napisać gruszkowo' znaczyło, że ma być primo: atrakcyjne dla czytelnika i secundo: tak, żeby nikt z nadzorców politycznych nie mógł się do tego przyczepić."W zespole "Przekroju" był w latach 1948-1982, traktując go jako "najmilszy uniwersytet świata". Był on dlań zarazem Akademią Muzyczną, Akademią Sztuk Pięknych, akademią języka, dobrego smaku i gustu. Drukował poczytne reportaże (z Wielkiej Brytanii, Indonezji, Japonii), trudnił się pracą przekładową (pod pseudonimem "H. Olekinaz") i recenzyjną (podpisywaną "Top"). "Dzięki 'Przekrojowi' poznawałem wybitnych pisarzy, poetów, plastyków. Jazzu uczył mnie Tyrmand. Polszczyznę 'studiowałem' u kolegów redakcyjnych, wybitnych polonistów: Jana Błońskiego i Henryka Markiewicza, profesorów, którzy objęli katedry na Uniwersytecie Jagiellońskim. 'Przekrój' redagowało się na okrągło w dobrym towarzystwie. Z redakcji przeważnie szło się do kawiarni. Z kawiarni do jakiejś restauracji, a po kolacji szło się do nocnego lokalu i... tam się dalej redagowało. W lecie redagowało się na przykład na basenie."Po przejściu na emeryturę Kern współpracował z pismem nadal, przez następnych dwadzieścia lat. Do chwili radykalnych zmian w tygodniku, łącznie z przeniesieniem redakcji do Warszawy, do czego odnosił się z 2000 roku (drugie wydanie - 2003) ukazała się jego książka Moje abecadłowo, tom wspomnień o nieprzeciętnych ludziach, których napotkał na drodze swego życia. Był to przede wszystkim kreator "Przekroju" Marian Eile i jego zespół: Konstanty Ildefons Gałczyński, Stefan Kisielewski, Zbigniew Lengren, Eryk Lipiński, Daniel Mróz, Edmund Osmańczyk, Leopold Tyrmand, Jerzy Waldorff. Doskonałe anegdoty okraszały reminiscencje spotkań autora z Antonim Słonimskim i Antonim Uniechowskim, z Adolfem Dymszą, z Tadeuszem Łomnickim i Marią Bojarską. Bez cienia profesjonalnej zazdrości przytaczał Kern doskonałe żarty i bon moty kolegów po satyrycznym fachu: Stanisława Jerzego Leca, Janusza Minkiewicza, Konrada Swinarskiego, Karola Szpalskiego, Jana Izydora Sztaudyngera i Mariana Załuckiego. Czy też Bogdana Brzezińskiego, który na słowa instruktora z KW: "Od dziś zaczynamy przerabiać krótki kurs WKP(b)", zareagował propozycją, żeby tego jednak "nie przerabiać, bo to jest tak dobrze napisane".W 2002 roku ukazały się z kolei Pogaduszki, czyli rozmowy Kerna o środowisku literacko-artystycznym Krakowa z Tadeuszem Bazylewiczem, Jerzym Grohmanem, Janem Kalkowskim, Marią Koterbską, Zbigniewem Lengrenem, Zbigniewem Karolem Rogowskim, Tadeuszem Sapińskim, Christą Vogel, żeby ograniczyć się do osób wcześniej niewymienionych. Ich znakomite portrety tworzą poczet niezwykłych ludzi, którzy sprawili, że powojenne dziesięciolecia wspominamy znacznie mniej ponuro, niż na to zasługiwały. "Uprawianie satyry w naszych warunkach nie było proste" - wyznał poeta. - "Często, żeby się ratować, uciekaliśmy w bajkę. To taki rodzaj literacki, który się pojawia, gdy jest zamordyzm i totalitarny ustrój. Wówczas podstawiało się jakiegoś zwierzaka za człowieka i cenzorzy puszczali. Już w starożytności tak było, a i w naszych czasach tak samo. Za stalinizmu pisaliśmy bajeczki. Żeby cenzura puściła jakąś ostrzejszą bajkę, to my, piątka krakowskich satyryków - Marian Załucki, Karol Szpalski, Witold Zechenter, Bogdan Brzeziński i ja - używaliśmy wybiegu. Dopisywaliśmy pod tytułem bajki na przykład 'według Malenkowa', czy 'według Czaraputkina'. Byle rosyjskie nazwisko i już był święty spokój, bo żaden cenzor nie przyznałby się, że nie wie, kim jest ten towarzysz Czaraputkin, który pisze takie ostre bajeczki."W książce Życie w 'Przekroju' (wydawnictwo Most, Warszawa 1995) Andrzej Klominek wielokrotnie wspomina poetę Ludwika Jerzego. "Wśród wierszy Kerna nie ma złych" - pisał. - "Owszem, bywały lepsze i gorsze, to zrozumiałe, ale zawsze zachowany był poziom, zawsze jest w wierszach Kerna jakaś nutka poezji sprawiająca, że nie jest to tylko rymowanka zawodowego satyryka, ale właśnie wiersz. To, co wyżej napisałem, nie jest zdaniem tylko moim, Marian Eile mówił nieraz to samo i to samo słyszałem od innych osób, których zdanie cenię. Imponującego wyczynu dokonał Ludwik, kiedy wyjeżdżając na pół roku polskim statkiem na Daleki Wschód zostawił w redakcji komplet wierszy na cały ten okres (to, że zostawiał wiersze zawsze na czas urlopu, rozumiało się samo przez się). Prawda, że pomógł sobie wtedy tłumaczeniami Ogdena Nasha, amerykańskiego poety, który wierszem rymowanym, chyba dwudziestokilkuzgłoskowym pisał zabawne wierszofelietony, często obyczajowe z życia małżeńskiego. Wpadły mi kiedyś w ręce wiersze Nasha w oryginale i mogłem stwierdzić, jak wiernie Kern oddaje formę, język i styl utworów amerykańskiego autora, bardzo w Stanach popularnego, a u nas zanim go Kern 'odkrył', chyba zupełnie nieznanego. Innym odkryciem Kerna był Roald Dahl, pisarz pochodzący z Norwegii, który podczas wojny, służąc w lotnictwie w Anglii, zaczął pisać po angielsku - świetnie. Ludwik trafił gdzieś na niepokojące, nawet trochę makabryczne opowiadania Dahla, rozsmakował się w nich i sporo przetłumaczył."Z języka angielskiego robił Kern przekłady Uri Orleva czy Isaaca Bashevisa Singera. Z Władysławem Krzemińskim podjął się pisania dla teatru widowisk muzycznych Jaśnie pan Nikt - z Lope de Vegi i Lord z walizki - według Brata marnotrawnego Oscara Wilde' razu sławny francuski rysownik Jean Effel przywiózł Eilemu do Polski całą tekę ilustracji do Bajek La Fontaine'a. Naczelny "Przekroju" zwrócił się do Kerna z prośbą o ich nowe tłumaczenia z francuskiego, bo uważał, że przekłady starzeją się znacznie szybciej niż oryginał. "Powiedziałem mu, że zamiast przekładów zrobię własne wersje bajek, z tymi samymi postaciami. Pointy były prawie takie same, ale dopasowane do naszych ówczesnych sytuacji. Rysunki w końcu się wyczerpały, a bajki kazali mi pisać dalej. Wobec tego zacząłem wymyślać własne, a ilustrował je Daniel Mróz."Publikował Kern ponadto w tygodniku "Świat" oraz popularnych pismach młodzieżowych: "Płomyczku" i "Płomyku". Wielkim wzięciem cieszyły się piosenki z jego tekstami (W kalendarzu jest taki dzień, Lato, lato, Wojna domowa, Nie bądź taki szybki Bill, Cicha woda), wykonywane przez Mieczysława Fogga, Marię Koterbską, Halinę Kunicką, Zbigniewa Kurtycza i stawały się głównie te utwory, które trafiały do filmów (Tajemnica dzikiego szybu, 1956; Szatan z siódmej klasy, 1960) i seriali (Wojna domowa, 1965). Słynnym przebojem grupy Tropicale Tahiti Granda Banda była piosenka do Kernowego tekstu Na chorobowem. W "Piwnicy pod Baranami" Halina Wyrodek z powodzeniem śpiewała jego Balladę o żołnierzu i każdy tekst piosenki napisany dla poślubionej w 1954 żony, aktorki Marty Stebnickiej, autor brał od niej - jak twierdził - dwa tysiące złotych. Po czym ona je odbierała od niego na tak zwane życie. I odkładała... na kolejną je w czasach, które nazywał "przedłomotowymi". Kiedyś zresztą współcześni "łomociarze" zwrócili się do niego o teksty. Do porozumienia jednak nie doszło, bo nie przyjmowali sugestii, że piosenka powinna być jednak sensowna i i scena korzystały z jego umiejętności autorskich, jakkolwiek Kern uczył się też aktorstwa. Twierdził, że najzupełniej przypadkowo. Otóż żona jednego z jego ówczesnych kolegów, łódzkiego dziennikarza, postanowiła zdawać do szkoły aktorskiej. Przy jakiejś okazji wyznała, że strasznie się boi egzaminu wstępnego. Kern zaoferował się, że będzie jej towarzyszył. Okazało się, że to właśnie on spełniał oczekiwania komisji. Jego przyjęli, jej zaś - wówczas w powojennej Łodzi czołówkę polskiej sceny, z Józefem Węgrzynem i Aleksandrem Zelwerowiczem na czele. Uczyli go: Zofia Tymowska, Bohdan Korzeniewski, Henryk Szletyński i Jacek Woszczerowicz. Był na roku między innymi z Gustawem Lutkiewiczem, Tadeuszem Plucińskim, Bogdanem Baerem, Lechem Ordonem i Tadeuszem Mincem. Uczęszczał wprawdzie na zajęcia aktorskie, ale myślał już o reżyserii. A równocześnie nadal spełniał się w pracy w Polskiej Agencji również współautorem autorskich programów satyrycznych nadawanych w telewizji ("Kernalia", 1965; "Trzy tysiące sekund z Ludwikiem Jerzym Kernem", 1965; "Kuchenny walc", 1967; "Karnawał ante portas", 1968; "U fotografa", 1968; "Na plaży", 1970; "Porachunki małżeńskie", 1974; "Kwadrans pod psem. Wiersze i piosenki", 1982; "Kernalia, czyli cztery łapy", 1994).Wszystkie utwory Kerna bardzo celnie punktowały nasz obyczaj. Jednakże z jego wierszy satyrycznych co i rusz wyziera dusza liryka. "Dlaczego nim nie jestem? Bo się wstydzę" - przyznawał. - "Na to, żeby być prawdziwym lirycznym poetą, trzeba być duchowym ekshibicjonistą. A mnie taki striptiz przeszkadza. Gdybym został aktorem, także musiałbym się psychicznie rozbierać i pokazywać wnętrze swojej czaszki. Bez tego nie można być dobrym aktorem ani poetą lirycznym. Uratowała mnie satyra i ironiczne spojrzenie. Gdybym zdecydował się na czystą lirykę, a nie do końca odsłaniał, byłoby to przypuszczalnie nieprawdziwe i niedobre."A im młodsi czytelnicy, tym lepiej weryfikują twórczość literacką. "Miałem suczkę Farsę, która leżała przy moich nogach i bardzo grzecznie się zachowywała" - opowiadał. - "Za to we śnie szczerzyła zęby, przebierała łapami i powarkiwała. Kiedyś pomyślałem sobie, iż pewnie śni się jej, że jest człowiekiem. Wziąłem długopis. Zapisałem to, co pies wymyślił."Bokserka Farsa zainspirowała go do napisania Ferdynanda Wspaniałego - wielkiego sukcesu wydawniczego także poza krajem: kilkanaście przekładów w tym na japoński, estoński, ormiański i hebrajski - dzięki czemu wybudował sobie dom na krakowskim Wzgórzu Salwatorskim. "Nazbieraliśmy za nasze psy złotych medali. Pamiętam, jak kiedyś zjawił się nagle Tadeusz Łomnicki, który jak miał dwa, trzy dni wolnego, a nie mógł wytrzymać w Warszawie, siadał po przedstawieniu do samochodu i przyjeżdżał do nas. Zjawił się któregoś wieczora, kiedy moja żona grała. Wyjąłem coś do jedzenia, wypiliśmy kielicha. Przy następnych toastach zaczęliśmy się nawzajem odznaczać medalami moich psów. Nagle wróciła Stebnicka, weszła do kuchni i oniemiała - całe popiersia mieliśmy obwieszone psimi orderami. To był niezapomniany wieczór."Niezapomniane były także spotkania Krakowskiego Salonu Poezji w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Udział Gościa Specjalnego Ludwika Jerzego Kerna ("Podglądanie rodaków", 15 lutego 2004) opisał felietonista "Dziennika Polskiego" Paweł Głowacki. "Tłumnie zgromadzeni na widowni foyer teatru Słowackiego Polacy, na głos chłostani subtelnym szyderstwem Kerna, chyba nigdy jeszcze tak wirtuozersko nie udawali, że wcale nie są Polakami! Bosko rozkwitało uwielbienie dla trzeciej osoby liczby pojedynczej i mnogiej. (...) Śmiechom i zabawom nie było końca - bo to jaja nie ze mnie, lecz z niego, nie z nas, gdyż z nich! Gdy Stebnicka rzekła: 'Nie sztuka dzisiaj być kimś. Dzisiaj - sztuka być sobą', zdawało się że rechot naszych-nie-naszych na strzępy rozniesie dostojne foyer. Jakiż karnawałowy był to poranek! Tak, nasze skurduplenie mentalne, nigdy nie jest naszym skurdupleniem mentalnym. Gdy nadchodzi seans prawdy - choćby nawet seans tak niewinny, seans prawdy podanej tak ciepło i czule, jak je w taktownie bezlitosnych swych satyrach Kern podaje - Polak woli dmuchać na zimne i po mistrzowsku wsuwa się w ten nasz odwieczny nadwiślański taniec ocalający godność."Satyrycy lubią się podśmiewać z wad innych ludzi. Wychodzi na to, że sami żadnych słabości nie mają. Do jednej jednak Ludwik Jerzy Kern się przyznał. "Poza granice tego kraju wyszedłem jako pisarz dla dzieci, nie zaś jako satyryk. Bo kogo w Paryżu interesuje, że stałem kilka godzin w kolejce, by na Dzień Kobiet zdobyć dla żony... kostkę masła. Zacząłem pisać dla dzieci i nie omyliłem się. Moje książki mają tłumaczenia w świecie. Na dodatek jestem wicekanclerzem Kapituły Orderu Uśmiechu. Sporo więc robię dla dzieci, ale nie wyobrażam sobie życia z dwojgiem lub trojgiem maleństw. Nic bym dla nich nie mógł napisać, bo do tego muszę mieć absolutny spokój. Jest więc we mnie jakaś uczuciowa i charakterologiczna kolizja. Moje wnuki zostały wychowane poza mną."Jest coś jednak w tym, że pisarze utworów dla dzieci, przeważnie są bezdzietni, jak na przykład Julian Tuwim czy Jan Brzechwa. Co ciekawe, dla dzieci najlepiej piszą satyrycy, a nie poeci ostatnich latach życia Ludwik Jerzy Kern publikował okazjonalnie w miesięczniku "Kraków".Był członkiem Związku Zawodowego Dziennikarzy RP (1945-1951) i Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (1951-1982), Związku Literatów Polskich (1953-1983), Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (1989-2010).(Zawarte w tekście wypowiedzi Ludwika Jerzego Kerna pochodzą z wywiadów, które przeprowadził z nim autor biogramu)
Ludwik Jerzy Kern"Gitara". Klikamy na wszystkie nutki. poznacie wiersz "Gitara" Ludwika Jerzego Kerna, dowiecie się, czym jest kaligram. Dzisiaj Na obrazku Ludwik Jerzy Kern - autor. Przeczytajcie go uważnie.
\n \nludwik jerzy kern wiersz gitara
Zobacz Wiersze pod choinkę Ludwik Jerzy Kern w najniższych cenach na Allegro.pl. Najwięcej ofert w jednym miejscu. Radość zakupów i 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji.
Liczba stron: 280. Autor: Kern Ludwik Jerzy. Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy. Za wysłanie produktu odpowiada sprzedawca. Ludwik Jerzy Kern dzieciom. Opis produktu Informacje szczegółowe Recenzje.
Y2ac.
  • 96tb76v7sa.pages.dev/1
  • 96tb76v7sa.pages.dev/375
  • 96tb76v7sa.pages.dev/285
  • 96tb76v7sa.pages.dev/364
  • 96tb76v7sa.pages.dev/216
  • 96tb76v7sa.pages.dev/224
  • 96tb76v7sa.pages.dev/110
  • 96tb76v7sa.pages.dev/286
  • 96tb76v7sa.pages.dev/170
  • ludwik jerzy kern wiersz gitara